No i jestesmy w Agrze, podroz pociagiem byla szybka i dosc egzotyczna. Spedzielismy ja w towarzystwie studentow z Mauritius i Malezji. Sa na programie wymiany i siedza tu juz 8 miesiecy. Pozdrowionka jak to czytacie ;))
Ok 21.00 zameldowalismy sie w Agrze. Dogadalismy kase z tuttukowcem (50% zadanej stawki) i zrobilismy rundke po wybranych przez nas hotelach. Przy trzecim podjesciu znalezlismy odpowiednie miejsce (250 R). Wieczor zakonczyl sie niespodziewana imprezka z szefem hotelu i mocno zmeczonymi miejscowymi przyprawami Izraelczykami.
Poleciala polska wodeczka i na koniec szefo - Ali dopytywal nas czy aby na pewno jedzenie smakowala bo jak nie - to nie wezmie od nas pieniedzy ;) Tyle tego czas spac i o 5.30 podudka. 6 rano bylismy juz pod brama Taj Mahal. O 6.43 wschodzilo tego dnia slonce i mielismy plan przywitac Taj mahal skapany w rozowej poswiacie.
Niestety leniwi indyjscy straznicy zwlekli z otwarciem bram i cala grupe turystow wpuscili dopiero ok 7 rano, juz po sunrisie.
Bylo troche nerwow ale.... to juz naprawde niewazne....
TAJ Mahal zapiera dech w piersiach - najpiekniejszy pomnik milosci, monumentalne mauzoleum. Zbudowane z bialego marmuru przez cesarza mongolskiego po smierci jego zony.
Zachwyca jego rozmiar, symatria, jak rowniez dbalosc o szczegoly. Nawet Justyna , ktora jest oszczedna w ochach i achach, stwierdzila ze to prawdziwy Cud Swiata
Spedzilismy tam zamiast planowanych dwoch - cztery godziny. Mi osobiscie ciezko sie opuszczalo to miejsce...
Po sniadanku udalismy sie na dalsze zwiedzanie zabytkow Agry.
Fort Agry - kozak. Reszta mauzoleow i mniejsze swiatynie nie robia wrazenia po poranku z TM.
Wieczorem odjechalismy sypialnym autobusem w kierunku pustynnego Radzastanu.
Jeszcze slowko o Agrze - nieciekawe miasto, rzekomo przyciaga najwieksza liczbe przekretow w calych Indiach. Trzymajcie wiec portfele przy sobie i raczej odpuscie zakupy - wszystko jest sporo przedrozone.